Zmartwychwstanie Pana Jezusa

facebook twitter

04-10-2023

Zmartwychwstanie jest niezwykłą tajemnicą, prawdą, która pokazuje nam, że w chrześcijaństwo wpisane jest cierpienie. Jednak perspektywa lepszej rzeczywistości, piękniejszego świata z Bogiem powoduje, że podejmujemy rozmaite wyzwania, czasami również te, które z punktu widzenia słabego człowieka wydają się niemożliwe do zrealizowania.

Na tej drodze do świętości staje Jezus, powołuje zastępy świętych, którzy swoim życiem, pokonywaniem trudności dnia codziennego, wyznaczają nam - współczesnym - właściwą drogę codziennej wędrówki.

Mistrzowie życia duchowego zalecają, aby w swoim wewnętrznym rozwoju przyglądać się świętym Kościoła. Bardzo często przypominał tę prawdę papież Jan Paweł II, beatyfikując i kanonizując tych, którzy swoim codziennym życiem ukazywali drogę do Królestwa Pana. Dobrze jest poznać życie choćby jednego świętego i godnie go naśladować, aby w ten sposób realizować swoje wezwanie do świętości.

Wiedział o tym bł. ks. Bronisław Markiewicz. Przez szereg lat poszukiwał swojego miejsca w Kościele. Najpierw jako wikariusz w parafiach, student na uniwersytetach, proboszcz powierzonych sobie wspólnot, wykładowca homiletyki i wreszcie zakonnik. Kościół umożliwiał mu to, co dobrze wyraził Jan Paweł II w swojej książce - ,,Wstańcie, chodźmy”: „[Biskup] musi wiedzieć, że jest jego zadaniem robić wszystko, żeby w Kościele mogło się znaleźć i spełnić każde powołanie, każde wybranie człowieka przez Chrystusa - także to, zwane najmniejszym.

Bł. Ks. Markiewicz przez dziesięć lat modlił się o przewodnika, patriarchę duchowego: „W roku 1875, odprawiając rekolekcje, otrzymałem łaskę powołania do zakonu, lecz przez dziesięć lat z powodu długów zaciągniętych na różne dzieła duszpasterskie, nie mogłem jej urzeczywistnić” (B. Markiewicz, Zeznanie do procesu beatyfikacyjnego ks. Bosko). Po spłaceniu tych należności w 1885 r. poprosił biskupa, aby ten zezwolił mu na wstąpienie do zakonu. Myślał początkowo o jezuitach, a następnie o teatynach, którzy wówczas odznaczali się dużą surowością życia. Decydującą kwestię w ostatecznym wyborze zgromadzenia stanowiła prowadzona działalność wychowawcza duchowieństwa i założenia zbliżone do pracy kapłanów diecezjalnych. Jednak bez podjęcia decyzji, pełen rozterek, wyjechał do Włoch. Zatrzymał się w Rzymie i - kiedy odprawiał Mszę św. w kościele salezjanów - poczuł, że jest to jego przyszła wspólnota, w której będzie służył Kościołowi. Miał wówczas 43 lata...