Powściągliwość i Praca – to mój drogowskaz.

W Nowy Rok 1886 roku ks. Bronisław Markiewicz, przyjęty do Towarzystwa Salezjańskiego przez św. Jana Bosko, wyjechał z Turynu do San Benigno Canavese. Przez dwa miesiące był w postulacie, a 8 marca zaczął nowicjat, którego mistrzem był ks. Juliusz Barberis.

Jak Ksiądz Rektor wspomina ten czas?
W nowicjacie zrobiłem więcej dobrego dla mojej ojczyzny, aniżeli przez kilkadziesiąt lat mieszkając w niej i pracując.
 
A co takiego się wtedy wydarzyło?
Dzięki pomocy finansowej mojego brata Stanisława opublikowałem we Lwowie (pod pseudonimem ks. B. Miromir) książkę „Trzy słowa do starszych w narodzie Polskim”. W przypadku nowego wydania jej tytuł powinien brzmieć „Iść w lud”. 

Zanim wrócimy do omówienia tej programowej Księdza pracy, moglibyśmy powrócić do spotkania z ks. Bosko?
Tak.

Po przyjeździe do Włoch spotkał Ksiądz Założyciela oraz pierwszych salezjanów, którzy tworzyli nową wspólnotę. Jak by Ksiądz scharakteryzował ich charyzmat oraz codzienną pracę?
Regułę salezjańską układał Jan Bosko razem z papieżem Piusem IX wraz z innymi biskupami. Zafascynowała mnie salezjańska opieka nad ubogą młodzieżą i wychowanie księży diecezjalnych i zakonnych. Wychowankowie uczyli się rzemiosł, rolnictwa, a inni studiowali. Mieli jeden konwikt szlachecki z kursami filozofii i teologii; mieli też parafie. Oprócz tego rozwijali misje zagraniczne.

Przede wszystkim niemal każdy dom miał oratoria, w których odprawiano Mszę, uczono katechizmu, modlono się i organizowano czas dla dzieci. Jak w jakimś mieście był dom salezjański, to przychodziła do niego cała okolica, aby słuchać katechizmu i przebywać w oratorium.
Oprócz tego salezjanie prowadzili misje i rekolekcje w parafiach, mieli także drukarnie. Rozwinęli liczną grupę tzw. współpracowników, którzy wspierali ich datkami.
Życie wspólnotowe stało na wysokim poziomie. Nie było umartwień zewnętrznych, ani szczególnych postów. Umartwienia wynikały z ich powołania.
Dzieci wychowywali po spartańsku, a wychowawcy musieli być przykładem. Głównym hasłem była powściągliwość i praca, czyli poprzestawanie na tym, co konieczne do życia. Młodzież widziała przed sobą wzory ludzi, którzy tak postępowali i bezinteresownie poświęcali się dla niej. Nie wszyscy wprawdzie byliśmy doskonali, jednak do doskonałości dążyliśmy.
Razem z dziećmi spędzaliśmy czas wolny. Wychowawcy i wychowankowie byli razem, grali w piłkę, biegali… 

Ksiądz też z nimi biegał?
Niestety, ja nie mogłem biegać, ponieważ już wtedy należałem do „ciężkiej kawalerii” salezjańskiej (śmiech).

Ten charyzmat Księdza zafascynował?
Powściągliwość i Praca, o czym mówił Założyciel – to mój drogowskaz. On zachęcał, aby to hasło tłumaczyć na wszelkie możliwe sposoby. Ja widziałem bardzo pozytywne skutki tej dewizy w praktyce.


Źródło: Ks. Marcin A. Różański CSMA: Rozmowy z Bł. Bronisławem Markiewiczem, Wydawnictwo Michalineum.

Fot. ze strony: Oratorium św. Jana Bosko w Łomiankach

Inne artykuły autora

Pierwszy Salezjanin w Polsce

Droga do szczęścia Narodu: POWŚCIĄGLIWOŚĆ I PRACA 

Powrót do Polski