Michalici

DROGA NAWRÓCENIA...

14-03-2021

facebook twitter
Oto idziemy wielkopostną drogą nawrócenia... Patrzymy na Chrystusa ukrzyżowanego, który jest bramą... Krzyż jest bramą, a nawrócenie jest nieustannym zadaniem dla całego Kościoła. Pytanie, czy to także jest moja droga

WIELKI POST
TO JAKBY DŁUGIE REKOLEKCJE...

"Wielki Post to jakby długie «rekolekcje», w czasie których wsłuchujemy się w siebie i słuchamy głosu Boga, by pokonać pokusy złego i znaleźć prawdę naszego życia. Jest to czas - jeśli można tak powiedzieć - duchowych «zapasów», które należy przeżywać razem z Jezusem, nie z pychą i zarozumiałością, lecz używając broni wiary, to znaczy modlitwy, słuchania Słowa Bożego i pokuty. Dzięki temu będziemy mogli świętować Wielkanoc w prawdzie, gotowi do odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych" (Benedykt XVI, MOdlitwa "Anioł Pański", 21 lutego 2010 r.).

Zainspirowani refleksją Papieża - Seninora, idziemy wielkopostną drogą nawrócenia... Patrzymy na Chrystusa ukrzyżowanego, który jest bramą... Krzyż jest bramą, a nawrócenie jest nieustannym zadaniem dla całego Kościoła, dla każdej i każdego z nas. Pytanie, czy to także jest moja droga...!?

Drogę wyznaczają kolejne wielkopostne niedziele, jakby "milowe kroki" w porządkowaniu naszego serca, naszego życia - w ponownym stawianiu Boga na pierwszym miejscu.
Pierwsza niedziela Wielkiego Postu ukazała nam Jezusa, który wychodzi na pustynię i podejmuje post, aby doświadczyć bliskości Ojca... Pustynia jest miejscem próby, ale i spotkania z Bogiem. Cenna to nauka dla nas, którzy prowadzimy wielkopostną walkę z własnymi słabościami: zmagania te będą zwycięskie jedynie dzieki modlitwie i wyrzeczeniom.
W drugą niedzielę Wielkiego Postu dociera do nas wezwanie z Góry Przemienienia: On jest Panem, Jego słuchajcie! W Jezusie odsłania się blask Bożej miłości względem człowieka.
Trzecia niedziela Wielkiego Postu prowadzi nas do świątyni jerozolimskiej, a tak naprawdę do Jezusa, który sam jest Świątynią Boga, tzn. "miejscem" obecności Boga posród ludzi. "Pozwólmy Panu, by zrobił porządek w naszych sercach", by stały się "swiątynią dla Pana".
Niedziela Laetare - radości (czwarta niedziela Wielkiego Postu) jest wezwaniem właśnie do radości, bo "zbliża się nasze odkupienie". Bóg tak umiłował świat, że posłał swego Syna, aby świat został zbawiony. Miłość Boga jest sprawą zasadniczą dla życia.

A teraz przed nami rekolekcje parafialne, kilka dni (dokładnie cztery) słuchania i modlitwy, rewizji sumienia i dobrych postanowień... Rozpoczną się w Piatą niedzielę Wielkiego Postu, zwaną "czarną", kiedy w kościele zasłaniane są krzyże. Nie mogąc patrzeć "fizycznie" na krzyż, mam Ukrzyżowanego na nowa postawić w centrumu, w swoim sercu...

REKOLEKCJE WIELKOPOSTNE
Parafia MB Częstochowskiej w Gorzkowie
21 – 24 marca 2021 r.

V NIEDZIELA W. POSTU, 21 marca
7.00                  Msza św. z nauką rekolekcyjną
9.00                  Msza św. z nauką rekolekcyjną
11.00                Msza św. z nauką rekolekcyjną
15.30                Nabożeństwo Gorzkich Żali z Kazaniem Pasyjnym
16.30                Msza św. z nauką rekolekcyjną

PONIEDZIAŁEK, 22 marca
8.00                  Msza św. z nauką rekolekcyjną
16.00                Msza św. z nauką rekolekcyjną
19.00                Msza św. z nauką rekolekcyjną

WTOREK, 23 marca – DZIEŃ SPOWIEDZI
7.00 – 8.00:      Spowiedź
8.00                  Msza św. z nauką rekolekcyjną
10.00 - 11.00: Spowiedź
11.00                Msza św. z nauką rekolekcyjną
15.00 - 16.00: Spowiedź
16.00                Msza św. z nauką rekolekcyjną
18.00 - 19.00: Spowiedź
19.00                Msza św. z nauką rekolekcyjną

ŚRODA, 24 marca
8.00                  Msza św. z nauką i błogosławieństwem rekolekcyjnym
16.00                Msza św. z nauką i błogosławieństwem rekolekcyjnym
19.00                Msza św. z nauką i błogosławieństwem rekolekcyjnym

 

WARTO PRZECZYTAĆ

Na drogę wielkopostnej wedrówki polecamy lekturę dobrych artykułow...

RATUNEK W UKRZYŻOWANYM

Ks. Paweł Rozpiątkowski, Niedziela, nr 8/2021

Jednym z najbardziej przejmujących obrazów czasu pandemii, który na długo pozostanie w naszej pamięci, jest obraz papieża Franciszka stojącego w piątkowy, marcowy, deszczowy wieczór 2020 r. na przerażająco pustym placu św. Piotra przed cudownym rzymskim krzyżem.

Spływające po krucyfiksie strugi deszczu mogły przywodzić na myśl płacz Zbawiciela nad po­grążoną w strachu, niepewną swojej przyszłości ludzkością. Inny podob­ny obraz, który mocno zapadł w pa­mięć, pochodzi z 1987 r. Widać na nim inną postać w białej sutannie - Jana Pawła II modlącego się przed wyjąt­kowym krucyfiksem z katedry wa­welskiej, w zupełnej, przejmującej do szpiku ciszy, co podczas papieskich pielgrzymek wypełnionych okrzyka­mi radości zdarza się rzadko. Krzyż lubi ciszę, skupienie, wyrzeczenie, bo skupienie towarzyszące wyrzeczeniu lubi miłość, której krzyż jest najwięk­szym symbolem.

Krzyż, na którym Chrystus umarł i zbawił świat, w całości nie istnieje. Według tradycji, odnaleziony przez św. Helenę został podzielony na trzy części i podarowany głównym chrześcijańskim ośrodkom w Jerozolimie, Rzymie i Konstantynopolu. W ciągu wieków te duże części były dalej dzie­lone i darowane różnym mniejszym i większym kościołom. Na świecie spore części krzyża znajdują się w koś­ciele św. Michała i św. Guduli w Bruk­seli, w bazylice Santa Croce w Rzymie oraz w katedrze Notre Damę w Pary­żu. W Polsce najbardziej znanym miejscem, gdzie znajdują się reli­kwie drzewa uświęconego męczeńską śmiercią Chrystusa, jest sanktuarium Relikwii Drzewa Krzyża Świętego na Świętym Krzyżu.

Cudowny krucyfiks z Rzymu
Krzyż to najbardziej znany i najbar­dziej charakterystyczny znak chrześ­cijaństwa. Chrześcijanin się z niego rodzi i z nim umiera dla nowego ży­cia. Nie dziwi zatem, że od wieków krzyże, a później krucyfiksy - krzy­że z pasyjkami - były czczone, i to w nich szukano ratunku. Z tym wią­że się historia wspomnianego na po­czątku rzymskiego krzyża, przed któ­rym o ocalenie ludzkości modlił się Franciszek. Jest on obiektem szcze­gólnej czci od czasu pożaru, który ogarnął rzymski kościół św. Marce­lego - w nim ten krzyż się znajdował w 1519 r. Ogień nie tknął łatwopalne­go drewna. Drugi znak był jeszcze bar­dziej znaczący. W1522 r. Rzym pusto­szyła epidemia. Hiszpański kardynał Raimondo Vich był inicjatorem zor­ganizowanej 18-dniowej peregryna­cji krucyfiksu po ogarniętym zarazą Wiecznym Mieście. Ostatnim przy­stankiem tej peregrynacji była Bazy­lika św. Piotra. Nawiązaniem do tego wydarzenia była najpierw osobista pielgrzymka Franciszka do kościo­ła św. Marcelego 15 marca 2020 r., a następnie pielgrzymka krucyfik­su, właściwie przewiezienie go na plac św. Piotra, gdzie został ukazany światu przed frontonem bazyliki. Ga­zety później alarmowały, że padają­cy deszcz mógł zaszkodzić krzyżowi, ale pewnie po zabiegach specjalistów uratowano zabytek.

Czarny krzyż wawelski
Drugi wspomniany na początku ob­raz jest związany z jeszcze starszym od rzymskiego krucyfiksem. Święty Jan Paweł II nazywał go najcenniej­szym skarbem katedry wawelskiej. To czarny krucyfiks, który młoda Ja­dwiga Andegaweńska przywiozła do Polski, gdzie miała zostać królową. „Wiele skarbów kryje w sobie katedra wawelska. Dane mi było przez szereg lat być jej gospodarzem i pierwszym sługą. Wśród tych skarbów krzyż kró­lowej Jadwigi pozostaje miejscem szczególnego świadectwa” - powie­dział w 1987 r. Jan Paweł II, gdy od­prawiał pod tym krzyżem Mszę św. Krucyfiks wawelski łączy się mocno z jednością, misją i ewangelizacją. Modląc się pod nim, Jadwiga, której trudno było się pogodzić z polityką polskich możnowładców chcących związku z Litwą, miała usłyszeć sło­wa: „Czyń, co widzisz”, i po nich zde­cydować się na małżeństwo z wiel­kim księciem Litwy Władysławem Jagiełłą, co doprowadziło do chry­stianizacji Wielkiego Księstwa Li­tewskiego.

Volto Santo
Słysząc nazwę Volto Santo (Święte Oblicze), człowiek cokolwiek obznajomiony z chrześcijańskim kultem pomyśli o Manoppello i o przecho­wywanej tam chuście, na której - według tradycji - widnieje prawdzi­wa twarz Chrystusa. Wizerunek ten podobno nie został stworzony przez człowieka, powstał w cudowny spo­sób - „nie ręką ludzką”. Volto Santo znajduje się też w toskańskiej Lukce. Ten krucyfiks, a właściwie figu­ra Ukrzyżowanego, też jest określany jako acheiropoietos - niewykonany ręką człowieka. Nie powstał on jed­nak na materiale, ale w drewnie. Naj­nowsze badania wykazały, że jest to najstarsza w Europie chrześcijańska rzeźba - powstała na przełomie VIII i IX wieku.

Pan cudów
W jednej z największych i najdłuż­szych procesji na świecie czci się z kolei obraz przedstawiający sce­nę Ukrzyżowania. Nazwano go Senor de los Milagros - Pan cudów, a nazwa odnosi się do tragicznego trzęsie­nia ziemi z 1655 r., które nawiedziło Limę. Podobnie jak krucyfiks z Lukki ocalał z pożaru, tak obraz Senor de los Milagros, namalowany przez po­chodzącego z dzisiejszej Angoli nie­wolnika, cudownie ocalał z trzęsie­nia ziemi. W procesji, która odbywa się w październiku każdego roku, bio­rą udział setki tysięcy osób. Trwa ona do 20 godzin i przemierza całą Limę. Cześć obrazowi oddają zarówno naj­ważniejsi politycy kraju, jak i przed­stawiciele Kościoła.

Świadek hekatomby
Cudownie ocalony został z jeszcze większego kataklizmu - tym razem nie spowodowanego siłami natury, ale intencjonalnie wywołanego przez człowieka - również krucyfiks z Naga­saki. Niedawno, po 74 latach, wrócił on do japońskiego biskupiego kościo­ła. 9 sierpnia 1945 r., kiedy z amery­kańskiego samolotu spadała bom­ba atomowa, w katedrze w Nagasaki odprawiano właśnie nabożeństwo. Katedra znajdowała się 500 m od epi­centrum wybuchu. Została, oczywi­ście, zupełnie zniszczona. Pod ruina­mi zginęli jeden kapłan i kilkunastu wiernych uczestniczących w nabo­żeństwie. Krzyż katedralny trafił po wojnie do amerykańskiego żołnierza, który stacjonował w okolicach Naga­saki. Walter Hooke pod koniec życia przekazał go amerykańskiej szkole, a jej władze ofiarowały go niedawno archidiecezji w Nagasaki.

Czarny Nazarejczyk
Z tym wydarzeniem religijnym, bio­rąc jako wskaźnik liczbę uczestni­ków, może się równać jedynie gru­dniowy odpust ku czci Matki Bożej z Gwadelupy w Meksyku. Ma on jed­nak pewien związek z południowo­amerykańskim krajem. W stycznio­wej procesji po ulicach Manili na Filipinach bierze udział ponad 2 min osób, które gromadzi cudowna figura Czarnego Nazarejczyka - Chrystusa dźwigającego krzyż. Filipińczycy wie­rzą, że jest ona wyjątkowym znakiem Bożej obecności i opieki. Jej kult sięga początków XVII wieku, kiedy to zosta­ła przywieziona z Meksyku. Wiozący ją statek miał spłonąć, a osmalona ję­zykami ognia figura - stąd czarny ko­lor - ocalała z pożogi.

Krzyż św. Damiana
Wyjątkowym krzyżem łączącym XIII wiek z wiekiem XXI jest też krzyż św. Damiana, nazywany czasem franciszkańskim krucyfiksem. Gdy w 1206 r. modlił się przy nim France­sco Bernardone - przyszły św. Franci­szek z Asyżu, miał usłyszeć słowa Zba­wiciela: „Franciszku, idź i napraw mój Kościół!”. Dziś ten krzyż znajduje się w bazylice św. Klary w Asyżu, a przez imię przybrane przez obecnego Ojca Świętego nabiera dziś jeszcze bar­dziej wyrazistego i aktualnego zna­czenia.

POST NA WZROST

Franciszek KUCHARCZAK, Gość Niedzielny 7/2021

Młody mnich zapytał mistrza: „Co sprawiają posty i czuwa­nia, które człowiek prakty­kuje?”. Starzec odpowiedział: „One upokarzają duszę, bo napisano: Wej­rzyj na moją nędzę i spójrz na mój trud, i odpuść wszystkie moje występki. Jeśli więc dusza przynosi te owoce, to z ich po­wodu Bóg lituje się nad nią”.

To jedna ze złotych myśli starożytnych ojców pustyni, ludzi rozkochanych w Bogu bardziej niż w sobie - i ze względu na Nie­go odmawiających sobie przyjemności, za którymi goni świat. Niekiedy tak zmoty­wowani mnisi jedli, zwłaszcza w Wielkim Poście, co drugi dzień, a byli i tacy, którzy posilali się tylko w soboty i niedziele. Po­nadto często ograniczali jadłospis, rezygnu­jąc z mięsa, nabiału i wina. Popularny już w starożytności żywot Antoniego Pustelni­ka natchnął wielu żarliwych naśladowców do odżywiania się jedynie Chlebem, solą i wodą, i to raz dziennie.

Tak radykalne praktyki nie dotyczy­ły, rzecz jasna, zwykłych wiernych, jed­nak każdy chrześcijanin w jakiejś mierze praktykował wyrzeczenia. Każdego obo­wiązywał podczas postu zakaz spożywa­nia mięsa i picia wina. Pasterze Kościoła czuwali jednak nad tym, żeby zachowa­nia ascetyczne nie oznaczały pogardy dla ludzkiego ciała, świadomi, że wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre, a zatem również rośliny i zwierzęta, które służą człowieko­wi za pokarm.

Środa i Piątek
Post to nie wynalazek Kościoła. O prak­tyce odmawiania sobie pokarmu, a także podejmowania innych wyrzeczeń, czytamy wielokrotnie w Starym Testamencie. Żydzi pościli w duchu pokuty, dla przebłagania Boga za grzechy albo przed podjęciem waż­nych decyzji bądź zadań. W judaizmie był tylko jeden nakazany dla wszystkich dzień w roku - Jom Kipur (dzień przebłagania) - w którym każdy Żyd był zobowiązany do surowego postu i umartwienia. W prakty­ce jednak pobożni Żydzi pościli każdego tygodnia w poniedziałek i czwartek. „Za­chowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam” - chwali się przed Bogiem faryzeusz z Je­zusowej przypowieści.

Chrześcijanie też pościli, ich umartwie­nia we wczesnym okresie nie były jednak ujęte w regulaminowe ramy. Asceza była rozumiana jako realizacja wolności króle­stwa Bożego - „Pan młody” był przecież ze swoimi uczniami. Wyznawcy Chrystusa traktowali post jako rodzaj ćwiczenia po­bożnego, odrzucali natomiast ascetycz­ny rygoryzm gnostyków. „Zabraniają oni wchodzić w związki małżeńskie, [naka­zują] powstrzymywać się od pokarmów, które Bóg stworzył, aby je przyjmowali z dziękczynieniem wierzący i ci, którzy poznali prawdę” - pisał o takich ludziach św. Paweł (1 Tm 4,3). Nie odrzucał jednak postu. Radykalnie pościł w Damaszku, tuż po nawróceniu, zanim na jego głowę spły­nęła woda chrztu. Post członków gminy chrześcijańskiej w Antiochii poprzedził chwilę, gdy Duch Święty polecił wyzna­czyć Pawła i Barnabę do dzieła misyjnego (por. Dz 13,2).

W pierwotnym Kościele szybko poja­wił się zwyczaj poszczenia, podobnie jak u Żydów, dwa razy w tygodniu, ale dla od­różnienia od postu „faryzeuszy” - w inne dni. „Nie zachowujcie postu w tym samym czasie, co obłudnicy. Oni bowiem poszczą w poniedziałek i czwartek, wy natomiast pośćcie w środę i piątek” - zaleca anoni­mowy autor Didache, tekstu z początku II wieku. Tam też mowa o poście poprze­dzającym przygotowanie do chrztu: „Temu zaś, kto ma być ochrzczony, przykaż, aby pościł przez dzień lub dwa przedtem”. Po­winien też pościć ten, który chrztu udzieli, a także w miarę możliwości inni.

Zero jedzenia
Post we wczesnym Kościele nie był trak­towany jak sprawa prywatna. Wiązał się z liturgią i zwykle był praktykowany we wspólnocie. Wierni schodzili się w dni postne na wspólną modlitwę, a na ich za­kończenie uczestniczyli we Mszy Świętej.

Z upływem czasu praktyki postne chrześcijan zaczęły ulegać zmianom. Na Wschodzie do dni postu dołączono ponie­działek, a na Zachodzie pojawił się zwyczaj poszczenia dodatkowo w sobotę - dla du­chowego przygotowania się do niedzieli.

Nie były to posty zbyt wymagające. Inaczej było z postem przygotowującym do Wielkanocy. Na początku - a było to już we wczesnym Kościele - wyznawcy Chrystusa pościli w dniach bezpośred­nio poprzedzających Zmartwychwstanie Pańskie. Pierwsza wzmianka o tym znaj­duje się w liście św. Ireneusza do papieża Wiktora (189-199). Biskup Lyonu pisał, że niektórzy chrześcijanie poszczą przez jeden dzień przed Wielkanocą, drudzy dwa dni, a jeszcze inni bez przerwy przez 40 godzin. Post ten polegał na całkowitym powstrzymaniu się od przyjmowania po­karmów. Wczesnochrześcijański pisarz Tertulian wspomniał, że zna takich, którzy poszczą dłużej niż dwa dni.

W III wieku praktykę postu przed Wiel­kanocą wydłużono na cały Wielki Tydzień. WIV wieku post taki obejmował już czter­dzieści dni.

Wyłamanie za złamanie
Od VI wieku 40-dniowy post podejmo­wano dla upodobnienia się do Chrystusa, który tyle dni pościł przed rozpoczęciem publicznej działalności. Podobnie jak w po­przednich wiekach post nie obejmował nie­dziel Wielkiego Postu, które od początku - jak wszystkie niedziele roku - stanowiły pamiątkę zmartwychwstania Pańskiego. Niektóre synody groziły nawet karą eks­komuniki tym, którzy odważyliby się w ten dzień pościć. Później w niedziele wielko­postne zaczęła obowiązywać wstrzemięź­liwość od mięsa i nabiału, nie było jednak ograniczeń ilościowych.

Świadectwa z IX i XI wieku wskazują, że gdzieniegdzie istniał zwyczaj rozpo­czynania Wielkiego Postu na 60, a nawet 70 dni przed Wielkanocą. Były to inicja­tywy lokalne, nienakazane przez Kościół powszechny. Żyjący na przełomie wieków X i XI niemiecki biskup Thietmar z Merse- burga donosi w swojej kronice, że cesarz Henryk II zaczął pościć od mięsa, bo „już nadeszła siedemdziesiątnica”. Ten sam kro­nikarz pisze o sposobach zaprowadzania dyscypliny postnej przez Bolesława Chro­brego. „Jeżeli stwierdzano, iż ktoś jadł po siedemdziesiątnicy mięso, karano go su­rowo przez wyłamanie zębów” - relacjo­nuje Thietmar. Widać, że podoba mu się ta metoda. „Prawo Boże bowiem, świeżo w tym kraju wprowadzone, większej na­biera mocy przez taki przymus, niż przez post ustanowiony przez biskupów” - do­daje. Na szczęście nasz pierwszy król nie miał chyba w tym względzie naśladowców.

Przesadne wydłużanie postu zaczęło za­nikać pod koniec XI wieku, szczególnie od 1091 roku, gdy papież Urban II na synodzie w Benewencie uczynił powszechnie obo­wiązującym prawem praktykę rozpoczy­nania Wielkiego Postu w Środę Popielcową.

Suszenie i wigilia
Zwyczaje postne nie ograniczały się tyl­ko do Wielkiego Postu. W tradycji Kościoła łacińskiego obowiązywały także tzw. suche dni. Były to dni postu ścisłego, obejmujące środę, piątek i sobotę, a obchodzono je co kwartał, na początku każdej z czterech pór roku. Suche dni od początku miały charak­ter uroczysty. Już w V wieku, za papieża Leona Wielkiego, gmina chrześcijańska spotykała się wtedy na modlitwie prze­błagalnej i dziękczynnej, podczas której wierni upraszali błogosławieństwo Boże na nadchodzącą część roku.

W1966 roku papież Paweł VI zdecy­dował o przekazaniu kwestii suchych dni w gestię konferencji episkopatów krajo­wych. Episkopat Polski zastąpił je kwar­talnymi dniami modlitw.

Kolejny post znany w świecie chrześci­jańskim dotyczy wigilii. Pierwotnie słowo to oznaczało nocne nabożeństwa, które od­bywały się w kościołach przed niektórymi ważnymi świętami. Czuwanie i modlitwa miały wiernych przygotować duchowo na te uroczystości. Z czasem nocne nabożeń­stwa przeniesiono na dni poprzedzające dane święto, a do samych tych dni przy­lgnęła nazwa wigilii. Wigiliom wcześnie zaczęła towarzyszyć praktyka postu. Już w V wieku poszczono przed Wielkanocą, Bożym Narodzeniem, świętem Trzech Króli i Zesłaniem Ducha Świętego. Później lokal­nie przyjęła się praktyka postu w wigilię Wniebowzięcia Matki Bożej, przed świętami apostołów (z wyjątkiem św. Jana, Filipa i Ja­kuba), przed świętami św. Jana Chrzciciela, św. Wawrzyńca i Wszystkich Świętych. Wi­gilijne posty były zalecane, lecz w Kościele powszechnym nie były nakazane.

Oczyszcza Duszę
Praktyka postu, nieco zapomniana w minionym półwieczu, wydaje się ostat­nio odżywać w różnych środowiskach. Wyznawcy Chrystusa często uświadamiają sobie wartość tej praktyki, która „oczyszcza duszę, oświeca umysł, podporządkowuje ciało duchowi, podtrzymuje serce ciche i pokorne, rozprasza chmury pożądania, gasi płomień rozwiązłości i zapala płomień prawdziwej czystości”.

Choć autor tych słów, św. Augustyn, żył szesnaście wieków temu, nie straciły one na aktualności. Przekonuje się o tym każdy, kto z czystą intencją podejmuje tę formę praktyk pobożnych.